niedziela, 3 marca 2013

Rozdział II



Rozdział II
Tata spojrzał na ciągle płaczącą żonę.
-Myślę, że po przeszczepie szpiku kostnego wszystko wróci do normy... Prawie wszystko. – odpowiedział ze smutną miną.
-Mamo? Czy nas na to w ogóle stać? – zapytałam moją kochaną rodzicielkę.
-Córeczko, zrobimy wszystko, żeby ta operacja się odbyła. – rzekła z przekonaniem ocierając łzy.
-Kocham was. – powiedziałam. Moi rodzice wstali i mocno mnie przytulili. Pielęgniarka poprosiła ich, aby już wyszli, bo godziny odwiedzin już dawno minęły. Na początku protestowali ale zapewniłam ich, że wszystko jest w porządku, i że przecież nic mi się nie stanie. Dopiero wtedy opuścili salę. Myślałam, że będę płakać ale nawet nie miałam łez w oczach. Czułam się taka… pusta. Tej nocy nie zasnęłam. Gapiłam się w sufit i myślałam nad tym ile rodzice będą musieli poświęcić, abym mogła żyć.
***
-Dzień dobry, jak się dzisiaj czujesz? – zapytała pielęgniarka wchodząc do pokoju ze śniadaniem.
-Dobrze, dziękuję. – odpowiedziałam bez entuzjazmu. Po sprawdzeniu czegoś w karcie i innych zupełnie nieznanych dla mnie rzeczach wyszła. Nie byłam głodna więc zostawiłam tą tackę w spokoju. Właśnie miałam zacząć czytać książkę ale przeszkodzili mi rodzice, którzy weszli pospiesznie do pokoju. Tata zaczął rozmowę.
-Skarbie, za tydzień będziesz mieć operację. – rzekł nie owijając w bawełnę.
-To chyba dobrze, co? – powiedziałam niepewnie.
-No oczywiście. – rzekła mama uśmiechając się ciepło. Przytuliłam ich i z całego serca im podziękowałam.
-Pakuj się, wracasz z nami do domu.– powiedział tata podając mi torbę. Wepchałam tam wszystko jak leci i razem wyszliśmy ze szpitala. Dom! Nareszcie!
*cztery dni później*
Był naprawdę ładny dzień więc postanowiłam trochę pospacerować. Niedawno się tu przeprowadziliśmy, wcześniej mieszaliśmy w Alice Springs.
-Tato! Pożyczysz mi samochód?? – zapytałam schodząc ze schodów.
-Jasne. Zaczekaj, tylko znajdę kluczyki. – odpowiedział zabiegany.
Przysiadłam na ostatnim schodku i czekałam aż tata zakończy swoje poszukiwania.
-Znalazłem!– oświadczył i rzucił mi je. Centrum nie było daleko więc po dziesięciu minutach byłam już na miejscu. Cóż na razie zapowiadał się całkiem ciekawy dzień. Zapytałam jakiegoś przechodnia o drogę do tej słynnej opery.
-Cały czas prosto, aż do tej budki, a potem w lewo. – odpowiedział. Zaczęłam więc iść według jego instrukcji ale coś przyciągnęło moją uwagę. Zobaczyłam swoją ulubioną restaurację – Nando’s i zaczęło mi burczeć w brzuchu. Chciało mi się z siebie śmiać, bo gdy tylko widzę to logo to robię się głodna. Weszłam do środka i szłam coś zamówić ale ktoś potrącił mnie tak mocno, że się przewróciłam.
-Hej, uważaj trochę! – ofuknęłam kolesia w okularach z ciemnymi szkłami.
-Ojej, przepraszam nie zauważyłem cię. Nic ci nie jest? – odparł wyciągając rękę.
-Może gdybyś zdjął okulary to byś przejrzał na oczy. – rzekłam przyjmując pomoc.
-Jeszcze raz przepraszam. Może coś ci kupić? Polecam tego kurczaka jest naprawdę świetny. - zaproponował z uśmiechem. Miał jakiś inny akcent. No cóż, dużo tu obcokrajowców.
-Nie, nie trzeba ale dzięki. – powiedziałam i znów zaczęłam iść w kierunku kasy. Zamówiłam ulubiony zestaw i poszłam szukać miejsca gdzie mogłabym to w spokoju zjeść. Ale jak na złość wszystkie stoliki były już zajęte. Prawie wszystkie… Ruszyłam w jego kierunku ale ktoś mnie wyprzedził. No nie! Znowu ten chłopak. Zobaczył mnie i gestem zaprosił, abym z nim usiadła. Chyba nie mam wyboru. Westchnęłam i usiadłam koło blondyna.
-Widzę, że mimo wszystko zamówiłaś tego kurczaka? – zapytał. Uśmiech nie znikał z jego twarzy. Z czego on się tak cieszy?
-Eh… To mój ulubiony. – powiedziałam. I tak się zaczęła nasza rozmowa trwająca prawie dwie godziny. Jeszcze nigdy nie rozmawiało mi się z kimś aż tak dobrze. Właśnie coś do mnie dotarło… Nie znam jego imienia.
-Tak właściwie to jak ty masz na imię? – zapytałam zawstydzona, że wcześniej o tym nawet nie pomyślałam.
- … chodź.. zaraz ci powiem. – odparł i wyszliśmy z lokalu. Wtedy zdjął okulary. Zaraz, zaraz…
-Jestem Niall. – przedstawił się i podał mi rękę na powitanie jakbyśmy się widzieli po raz pierwszy.
-A ja Sue. – powiedziałam nie wierząc własnym oczom. To jest Niall… Ten Niall, z One Direction... Ale nie będę tracić głowy. Blondyn bacznie mi się przyglądał ale ja stałam niewzruszona chociaż w środku wszystko mnie rozsadzało. Chłopak odetchnął z ulgą.
-Przejdziemy się? – zapytał z uśmiechem
-Wiesz…miałam iść obejrzeć tą operę ale zobaczyłam Nando’s i zgłodniałam. – wyznałam ze śmiechem
-No to chodźmy. – odparł i ruszyliśmy niespiesznym krokiem w stronę dużego budynku, który zasłaniał zachodzące słońce. Po drodze cały czas o czymś rozmawialiśmy. Kiedy Niall opowiedział mi żart wybuchłam takim śmiechem, że aż przechodni się na mnie dziwnie popatrzyli co jeszcze bardzie mnie rozśmieszyło.  Po jakiś dziesięciu minutach byliśmy pod operą. Niall poprosił jakąś panią, żeby zrobiła nam zdjęcie. Parę zrobiliśmy sami i oczywiście wyszliśmy jak skończeni debile, bo podstawialiśmy sobie rogi itd. Ale nie powiem, było naprawdę śmiesznie. Pod koniec naszej „wyprawy” myślałam, że padnę ze śmiechu, bo Niall wpadł do fontanny. Kiedy udało mu się wyjść ja już normalnie płakałam ze śmiechu.
-A ty co tak zacieszasz? Chodź tu! – powiedział i zaczął iść w moją stronę z wyciągniętymi rękoma.
-Zwariowałeś?? – zapytałam ze śmiechem i zaczęłam uciekać do pobliskiego sklepu ale oczywiście mam taką słabą kondycję, że mnie dogonił i mocno przytulił. Po chwili i ja byłam mokra. Zaczęłam się śmiać i wtedy ktoś zawołał: „Patrzcie!! To Niall Horan!!”. Spora grupka dziewczyn do nas podbiegła i zaczęła prosić o autografy. Kiedy podpisał się już chyba wszystkim jedna z nich wskazała mnie i zapytała:  Czy to twoja dziewczyna?
***